7 października 2012

pieniążki kochane... +TAG

Nie lubię oszczędzać. Nie jest to może dobra cecha, szczególnie w czasach kryzysu, ale nie będę owijać w bawełnę. Odkładanie pieniędzy na jakiś konkretny cel kojarzy mi się z sytuacją z czasów liceum, która spaczyła mi pogląd na oszczędzanie do dziś. Wtedy to wyjątkowo zapragnęłam okularów przeciwsłonecznych marki Chloe, model 2119 ocień bodajże czekoladowy, nie pamiętam już dokładnie... Nie wiem co mnie wtedy opętało, nie pamiętam dlaczego akurat te oprawki tak bardzo mnie w sobie rozkochały. W każdym razie, okulary kosztowały 300$ + przesyłka (na swoje usprawiedliwienie dodam, że dolar był wtedy stosunkowo tani), a że nie wychowywałam się w domu, w którym takie wydatki byłyby na porządku dziennym, musiałam zacząć oszczędzać. Szczęście, że było to w okolicach moich urodzin, więc trochę pieniędzy dostałam od rodziny z tejże okazji, trochę 'zarobiłam' gotując, sprzątając i ogólnie wyręczając rodzinę w świątecznym okresie (urodziny mam w grudniu). W końcu udało mi się, uzbierałam wystarczającą kwotę, ale problem polegał na tym, że okulary trzeba było zamówić z amerykańskiej strony płacąc kartą kredytową, której wtedy jeszcze nie miałam, więc nie mogło się obejść bez pomocy mamy. Położyłam jej kopertę na biurku wyjaśniając sytuację i prosząc o udostępnienie karty na jedną płatność internetową, oczywiście zwrot kosztów w kopercie. Jak moja mama zobaczyła tę kasę i cel na które miały iść to oczywiście skutecznie mnie od pomysłu odwiodła ("Córeczko, zobacz ile to jest pieniędzy, ile możesz sobie za to kupić fajnych rzeczy... Naprawdę chcesz wydać tyle pieniędzy na okulary przeciwsłoneczne? A co jak zaraz wyjdą z mody?). I co? I miesiące oszczędzania poszły na kilka średniej jakości ciuchów, pewnie kilka kosmetyków i książek, nic wartego zapamiętania. Czego mnie to nauczyło? Ano niczego, poza poczuciem winy towarzyszącym mi za każdym razem, kiedy chcę wydać na coś trochę więcej pieniędzy niż zazwyczaj, szczególnie jeśli jeszcze muszę sobie w związku z tym odmówić czegoś innego.

Ale do czego zmierzam... Coraz częściej podobają mi się rzeczy, które są lepszej jakości, z lepszego materiału i co za tym idzie po prostu droższe. I po dłuższym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że nie ma w tym nic złego! Z tym, że moja sytuacja materialna się nie zmieniła, a na pewno nie na lepsze, także postanowiłam zmienić parę nawyków, które zauważyłam dopiero niedawno.


5 największych urodowych grzechów ekonomicznych (które muszę zmienić!):

1.Używanie za dużo kosmetyków na raz
Zauważyłam to dopiero jakiś tydzień temu gdy coś mi podrażniło twarz. Nie mam specjalnie wrażliwej cery, a nagle na mojej twarzy pojawiały się czerwone piekące placki. Próbowałam znaleźć winowajcę metodą eliminacji, ale nieważne co bym wykluczała z pielęgnacji i tak ciągle byłam podrażniona. Zaczęłam szperać w internecie i okazało się, że im więcej składników aktywnych na raz tym łatwiej o podrażnienia a nawet poparzenia. Poza tym niektóre kosmetyki wchodzą ze sobą w reakcje, ba, niektórych substancji nie można używać przy przyjmowaniu niektórych leków! Sprawa niby oczywista, ale w ferworze dbania o urodę jakoś tak o tym... zapomniałam. Nawet się nie przyznam co potrafiłam ze sobą połączyć... W każdym razie teraz pod makijaż używam tylko serum Flavo C i krem z filtrem, natomiast wieczorem nakładam coś bardziej 'aktywnego' (aktualnie LRP Effaclar Duo). I w związku z tym kilka kosmetyków stoi w kolejce aż nie skończę aktualnych.

2.Kupowanie na zapas
Wiąże się to z punktem wyżej, gdyż po zmianie 'systemu pielęgnacji cery' nagle okazało się, że mam 3 chwilowo nieużywane kremy do twarzy, jedno serum, żel do mycia twarzy, 2 szampony, 2 balsamy do ciała i jeden peeling! Niby nie AŻ TAK dużo, ale gdyby to przeliczyć na pieniążki, to mogłabym mieć za to już jedną dobrą parę jeansów od Levis'a... Więc zamiast kupować na zapas postanawiam wykończyć wszystko co mam na półce (oczywiście w kolejności, nie naraz!) i kupować tylko to, co jest aktualnie potrzebne i czego naprawdę nie mam.

3.Kuszące promocje
Dostałam ostatnio na maila gazetkę SuperPharm i jak tylko zobaczyłam mój ukochany żel do twarzy LRP Effaclar w promocji to już chciałam lecieć do najbliższego SP zrobić zapas (patrz punkt wyżej). Ok, 19.99zł zamiast prawie 40 to jest okazja. Z tym że nie dość, że mam właśnie w użyciu jedno opakowanie to jeszcze drugie czeka na półce na swoją kolej. Jeśli chodzi o zapas żelu do mycia twarzy, to jestem zrobiona przynajmniej do połowy grudnia, więc po co? Druga sytuacja to smsy z Sephory. Dni VIP! Super, na wszystko 20% zniżki, lecę. Wszystko pięknie, tylko czy naprawdę akurat czegoś potrzebuję? No i umówmy się, dni VIP w Sephorze są mniej więcej raz na miesiąc, góra dwa, więc nie muszę się od razu rzucać w szał zakupów.

4.Droższe (nie)znaczy lepsze
To mój chyba najcięższy i najczęściej popełniany grzech. Przyznaje się, lubię kosmetyki z wyższej półki (a kto nie?). Wiem, że często w związku z tym płacę za markę, niekoniecznie za jakość (chociaż jeszcze nie spotkałam się z tym, żeby jakiś drogi markowy kosmetyk był słaby, po prostu często można znaleźć coś o podobnym składzie i właściwościach tylko w brzydszym opakowaniu i bez markowego logo). Na to nie ma rady, muszę po prostu świadomiej wydawać pieniądze, rozglądać się, porównywać. I założyć, że może ten piękny czarny lakier Chanel w ślicznej buteleczce jest super gadżetem (wartym 100zł...), ale moje paznokcie będą tak samo dobrze wyglądać pomalowane czarnym lakierem Essence za 6zł.

5.Brak ustalonego budżetu
W ten weekend ma miejsce akcja Elle i InStyle pt. Szaleństwo Zakupów. Sama akcja fajna, bierze w niej udział kilka sklepów, które naprawdę lubię i mogłabym coś w nich kupić z mojej listy masthewów z naprawdę fajnym rabatem. I co się okazało? Że jakimś cudem na moim koncie bankowym zostało mi tyle, że z trudem przeżyje do kolejnej wypłaty... A gdy zaczęłam myszkować na co ta cała kasa poszła to się najzwyczajniej w świecie załamałam. Jakim cudem mogłam tyle wydać na kosmetyki?! Dlatego postanowiłam ograniczyć kwestie wydatków, narzucam sobie miesięczny budżet na kosmetyki (postaram się nie wydawać więcej niż 150zł, jak wyjdzie sprawnie to może i zejdę do stówki). Zaczynam od przyszłej wypłaty!

Jest jeszcze kilka grzechów, które popełniam (np.kupowanie ciuchów lekko opiętych jako motywacje do zrzucenia kilku kilo, kupowanie czegoś pod wpływem oglądania blogów/vlogów czy robienie zakupów na poprawę humoru), ale do poprawy sytuacji finansowej trzeba małych kroczków. Także od dziś staje się świadomym konsumentem ;) 
Poza tym to dobry czas do takich postanowień, zbliża się okres sporych wydatków (urodziny partnera, imieniny mamy, święta, moje urodziny...) i fajnie mieć w związku z tym jakieś oszczędności.
A propos oszczędzania... Mam swój cel i tym razem nikt mnie od niego nie odwiedzie. Postanowiłam oszczędzać na torebkę Michael Kors Jet Set Travel Tote. Mam plan sprawić ją sobie na urodziny (31 grudnia) a muszę zaoszczędzić... 300$! Historia kołem się toczy... ;)


źródło: http://blackskinned.blogspot.com/



Na koniec tak na rozluźnienie (bądź coby się jeszcze bardziej dobić) TAG.


TAG o wdzięcznym tytule "Ile warta jest Twoja twarz". Podliczamy w nim ile warte są kosmetyki kolorowe, których używamy do codziennego makijażu.



1.Baza zmniejszająca widoczność porów The Porefessional, Benefit - 116zł (regularna cena to 145zł, ale kupiłam ją w promocji sephorowej -20%)
2.Korektor MAC Pro Longwear Concealer - 70zł
3.Podkład w kamieniu Studio Fix MAC - 110zł
4.Róż Hervana, Benefit - 111zł (też zakupiony w sephorowej promocji -20%, regularna cena to 139zł)
5.Bronzer czekoladka Delice de Poudre, Bourjois - 50zł
6.Zestaw do malowania brwi Eyebrow Set Duo, Catrice - 16zł
7.Zestaw cieni Colour Surge Eye Shadow Quad, Clinique - 160zł (to się nie powinno liczyć bo dostałam te cienie od mamy, u niej sie nie sprawdziły bo były zbyt delikatne)
8.Tusz do kresek Waterproof Gel Eyeliner, Rimmel - 29zł
9.Tusz do rzęs Hypnose Precious Cells, Lancome - 135zł (to też się nie powinno liczyć bo używam miniaturki z kompletu tuszów z serii Hypnose, który dostałam na urodziny)
10.Pomadka Rouge Coco Shine, Chanel - 135zł

(Takie zestawienie kosmetyków służy mi ostatnio non stop, jedynie tusz do rzęs czasem zmieniam na kolorowy MAC lub Sephora, szminkę na błyszczyk Clinique bądź zamiast podkładu w kamieniu używam kremu BB.)

Omatkozcórką... Wynik mnie tak jak przypuszczałam przeraził. Po uwzględnieniu promocji wyszło 932zł. Pocieszam się tym, że większość z tych kosmetyków jest naprawdę wydajna i służy mi już jakiś czas no i jestem z nich zadowolona, a to chyba najważniejsze.
Ale zdecydowanie czas najwyższy zabrać się za oszczędzanie!

N.

3 komentarze:

charlotte pisze...

boska torebka!


Pieknoscdniablog pisze...

bardzo fajny post:) Jak ja to rozumiem:)

zimi pisze...

Bardzo fajny i mądry post :) Prawie jakbym o sobie pisała :) prawie każda kobieta popełnia takie błędy :)

Prześlij komentarz